’Mam wielkie wyrzuty sumienia, kiedy nie pracuję w studiu’ – Deas WYWIAD

Wywiad

Rozmawiamy z Karolem o jego początkach na scenie, pracoholizmie, światowych sukcesach i rezydenturze w krakowskim Prozaku.

Deas, czyli Karol Mozgawa, to na naszym podwórku jedna z kilku postaci, których muzykę grają najwięksi na scenie techno. Sztuki dj’ingu uczył się w swoim rodzinnym mieście Krakowie, gdzie od wielu lat jest rezydentem kultowego Prozaka. Jeden z najciekawszych producentów w naszym kraju wypłynął na szerokie wody głównie dzięki zainteresowaniu Kevina Saundersona i wydawanej tam muzyki. Po utwory Karola systematycznie sięga Carl Cox, Paul Ritch czy Len Faki.
Charakterystyczny uśmieszek, wybitny talent oraz nieprawdopodobna energia na scenie doprowadziły Deasa w tym roku na podium najpopularniejszych polskich dj’ów wg czytelników naszego portalu. Fanatyk pracy, perfekcjonista, w realu super człowiek. Poznajcie bliżej Karola.

WYWIAD: DEAS

Pamiętasz dokładny moment, w którym odkryłeś, że muzyka, jej produkcja czy dj’ing to jest ta profesja, którą chcesz wykonywać w swoim życiu?
Pamiętam, że jak miałem 13 lat to już wtedy słuchałem bardzo dużo muzyki – i to muzyki, której wtedy zdecydowanie jeszcze nie rozumiałem. Portishead, Massive Attack czy Tricky – to oni byli obecni już na samym początku moich muzycznych zainteresowań. Nie pamiętam jakiegoś konkretnego momentu, w którym nagle mnie olśniło – zdecydowanie to był proces, ciężko mi wskazać jakiś punkt graniczny w moim życiu, który wrył by mi się w pamięć i od którego mógłbym zacząć datować moją zajawkę muzyką. Łatwo jednak jest mi wymienić mój start z clubbingiem – wszystko zaczęło się w krakowskim klubie Rentgen, gdzie usłyszeć można było bardziej połamane rzeczy, jednak samo miejsce było nadzwyczaj klimatyczne. Chodzilem tam po prostu jezcze w liceum.
To może mógłbyś wymienić jakiegoś dj’a, który wówczas robił na Tobie największe wrażenie? Miałeś jakiegoś swojego techno idola młodzieńczych lat?
Kiedy zacząłem chodzić po klubach to dj był osobą, która strasznie mnie zaciekawiła, skupiała moją uwagę. Czy był ktoś szczególny – niekoniecznie, zawsze słuchałem dużo muzyki, to ona była moim głównym zainteresowaniem.
Poza tym, że jesteś świetnym dj’em równie dobrze – a może i lepiej – radzisz sobie na polu producenckim. Wydaje się, że przełomowym momentem okazało się wskoczenie do oficyny Kevina Saundersona KMS Records.
Można powiedzieć że był to przypadek. 3 lata temu nagrałem kilka utworów, które dałem Edycie – zajmuje się nimi od strony promocyjnej i docierania do labeli. Wysłała te numery do KMS’u, po czym odezwał się do nas syn Kevina. W wiadomości przeczytałem, że słuchał mojej muzyki w samochodzie, bardzo mu się spodobała, ale musi ją jeszcze sprawdzić w studio. Minęło parę dni, okazało się, że chcą ją wydawać – to była epka „Pressure”, na której znalazł się utwór „Goldfinger”, bardzo często grany przez Carla Coxa. Jak wiadomo postać Carla nie jest anonimowa w tym biznesie, a co za tym idzie, znane są również utwory, po które sięga w swoich setach. Potem przyszła kolejna epka, remixy dla Innercity, w międzyczasie wydawałem także w Bush Recordings – tam pojawił się m.in. mój album oraz remiksy dla Carla.
Skoro jesteśmy przy twoich utworach, chciałbym Cię zapytać o Twój proces twórczy – jesteś w trakcie ciągłego produkowania czy to są jednak etapy, kiedy wchodzisz do studia? Przy okazji, zdradź nam swój set-up i czas, który potrzebujesz do wyprodukowania tracka.
Codziennie wchodzę do studia, nie przeżyłem nigdy czegoś w stylu „oświecenia”. Wchodzę do studia i staram się coś zrobić każdego dnia – jestem pracoholikiem i mam wielkie wyrzuty sumienia, kiedy nie pracuję. To nie jest tak, że czekam na ten dzień – wchodzę do studia, nagrywam i już tam nie wchodzę. Pracuję codziennie po kilkanaście godzin, w studiu spędzam większość mojego życia. Używam sporo sprzętu zewnętrznego, który daje mi ogromną frajdę – korzystam także z wtyczek, działam hybrydowo. Sporo procesuję w komputerze, jednak obcowanie ze sprzętem to ogromna radość – posiadam kilka klasyków m.in. Korga MS-20 czy Rolanda SH-101. Nie wyobrażam sobie produkcji bez komputera, jak i bez masy zabawek, które udało mi się skompletować.
Jak szybko robię tracka? Ostatnio bardzo szybko wszystko mi wychodzi. Mam naprawdę dobry okres – zarówno solowo, jak i z Agimem. Wszystko super nam idzie, nakręcamy się wzajemnie, czego efekt mogłeś pewnie usłyszeć na którymś z letnich festiwali w Polsce.
Wspomniałeś, że masz obfity czas produkcyjny, czego przykładem z pewnością jest epka „Memory Scan”, która ukazała się w Mixmagu. Jak wiadomo, wszystko co pojawia się w jednym z najlepszych magazynów z muzyką klubową musi być dobre – czy uważasz, że to Twoja najlepsza epka? Jeśli nie – czy mógłbyś taką wskazać?
Przykro mi, ale nie potrafię. Nie łapię zachwytu nad swoją twórczością, jestem w stosunku do siebie bardzo krytyczny. Ciągle mam ochotę coś zmienić, poprawić, zdrowy rozsądek jedynie mi podpowiada, że należy już odpuścić. Jestem wiecznie z czegoś niezadowolony wewnętrznie, ciągle uważam, że mogę robić to lepiej. Natomiast „Memory Scan” obecnie sprawia mi niezłą frajdę, głównie dzięki międzynarodowemu supportowi, no i możliwość wydania muzyki w OFF Recordings to dla mnie niesamowita sprawa. Mam bardzo dobry kontakt z ludźmi tam pracującymi i jestem niemal pewny, że jeszcze kiedyś tam coś wydam.

Wystąpiłeś w tym roku na najlepszych polskich letnich festiwalach razem z Agimem. Opowiedz nieco o tej współpracy.
Miksowałem jego płyte „Votulia”, choć poznaliśmy się nieco wcześniej. Kiedy dla kogoś coś miksujesz, to siłą rzeczy dużo rozmawiasz z drugą osobą – jest to immanentną częścią tej pracy. Okazało się, że mamy bardzo podobny lub nawet taki sam sposób postrzegania wielu spraw. Niewiele trzeba było czekać, aż pomyśleliśmy, że fajnie byłoby coś wspólnie nagrać. Zaczęliśmy wymieniać się projektami, pojechałem do Agima odwiedzić jego studio w Warszawie, wszystko na początku miało charakter bardzo niezobowiązujący. Okazało się, że nasza improwizacja zaczęła świetnie brzmieć, sami byliśmy na początku tym nieco zaskoczeni. Bardzo mocno przygotowywaliśmy się pod względem naszego premierowego performance’u podczas ostatniego Tauron Nowa Muzyka – nie chcieliśmy po prostu wyjść na scenę i już, zależało nam, aby było to czymś poparte, żeby było poważne i pokazało owoc naszej współpracy. Najśmieszniejsze było to, że wszyscy myśleli o tym projekcie jako o czymś stonowanym, śpiewanym, nawet house’owym. Finalnie, jak sam pewnie wiesz, mocno się zaskoczyli. Nie zamierzamy dużo wydawać, podchodzimy do tego projektu bardzo ambicjonalnie – możesz mieć gwarancję, że będzie ona na pewno jakościowa.
Chciałbym zapytać Cię o Twoją rezydenturę w krakowskim klubie Prozak, z którym związany jesteś praktycznie od początku. Jesteś tam gospodarzem imprez techno, jak odnajdujesz się w takiej roli?
To fakt, z Prozakiem jestem od dawna, grywałem w tamtym miejscu jeszcze zanim pojawił się klub z nowymi właścicielami, czyli obecny Prozak 2.0. W obecnym Prozaku prowadzę rezydenturę od 2012 roku. Klub jest przede wszystkim doskonale nagłośniony, wszystko dzięki systemowi Funktion One, który niedawno zadomowił się u nas na stałe. Wszystko się tutaj zgadza, miejsce jest świetnie prosperowane i zarządzane. Wracając do soundsystemu – koniecznie wpadnij go sprawdzić. Nie dość, że pojawił się na dwóch dancefloorach, to także bary są w nie wyposażone – F1 jest dosłownie w całym klubie. A jak odnajduje się w roli gospodarza tutejszych rave’ów? Fantastycznie! Kocham Kraków, Prozak, Techno oraz niesamowicie szanuje zapraszanych tam artystów, z którymi dzielę dj’kę – tylko się cieszyć.
Masz za sobą niesamowite miesiące – zagrałeś na masie udanych imprez, wyprodukowałeś sporo dobrej muzyki oraz zostałeś drugim najlepszym dj’em według czytelników naszego portalu. Jak wiele to dla Ciebie znaczy?
To zawsze cieszy – czujesz się wtedy doceniony, to jest potrzebne. Bardzo się cieszę, jestem mega zmotywowany do pracy. Bardzo to szanuję, że się komuś chciało kliknąć akurat w Deasa – to daje mi kopa do jeszcze cięższej pracy w studio, z którego ostatnimi czasy praktycznie nie wychodzę.
fot. facebook.com/technoinstytut
Odwiedziłeś w tym roku naprawdę ważne miejsca na klubowej mapie Polski – na pierwszy plan wysuwa się Instytut Energetyki, gdzie swoje pierwsze kroki stawiali polscy raverzy. Przypominasz sobie granie w bardziej odjazdowym miejscu oraz czy mógłbyś wskazać swój booking – marzenie?
Grałem w kościele na Electrocity, ale Instytut to było coś, co zapamiętam do końca życia. Unikatowość miejsca, dosłownie kilka eventów w ciągu roku, niesamowici organizatorzy, którzy są również pasjonatami muzyki – nie mogłem lepiej trafić. Świetnie mi się grało oraz feedback po tym wydarzeniu – ludzie dali mi odczuć, że bardzo im się podobało. Miejsce legenda, widać to także po ludziach, którzy podchodzą do Instytutu sentymentalnie – pamiętają młodego Slatera i Angelo Mike’a, jak tutaj wiele lat temu rządzili.
Booking marzenie? Nie mam czegoś takiego, że dążę do jakiegoś miejsca na maxa. Chciałbym być przede wszystkim lepszy w produkowaniu muzyki. Zdaje sobie sprawę, że im lepsze będą moje produkcje, tym szerzej będą otwierać się przede mną ciekawe bookingi.
Rozmawiał: Paweł Chałupa

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →