GusGus dla Muno.pl – WYWIAD!

Wywiad

W czerwcu wydali bardzo dobry album „Mexico”, a przed kilkoma dniami wyjechali z Polski po pięciu wybornych koncertach. Zobaczcie, co filar zespołu - Birgir Þórarinsson - miał do powiedzenia Łukaszowi Naporze na dzień przed występem GusGus w warszawskim Basenie.

GusGus (Birgir Þórarinsson) – wywiad dla muno.pl

Łukasz Napora: Zacznę niekonwencjalnie, bo dawno nie spotkałem nikogo z Reykjaviku. Co sądzisz o byłym burmistrzu twojego miasta, Jónie Gnarrze? (lokalny komik, który wygrał wybory w 2010 roku –  przyp. red.)
Birgir Þórarinsson: Miał bardzo dobry wkład w politykę Islandii. Politycy zawsze wchodzą w pewien wzorzec zachowań – uważają, że muszą zachowywać się jak politycy. Nie lubię tego, bo to ich dystansuje od normalnych ludzi, których są przecież przedstawicielami. Politycy wybrali ten zawód, żeby nas reprezentować, więc nie powinni myśleć o sobie jak o jakichś osobnych tworach, lecz jak o części społeczeństwa. Jón Gnarr był bardzo niekonwencjonalny, nie chciał być politykiem i pomimo tego, że był komikiem, dobrze wykonywał pracę burmistrza.
Przeczytałem ostatnio, że nie chciał być ponownie wybrany i odszedł z polityki – właśnie dlatego, że musiałby się zacząć zachowywać jak polityk.
Dokładnie. Obecnego burmistrza, Dagura, spytano czy nauczył się czegoś od Gnarra – pracowali razem, gdy ten był jeszcze w ratuszu. Dagur odparł, że bardzo wiele – przede wszystkim, aby mniej mówić, a więcej słuchać.
Dobra, przejdźmy do rzeczy. Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że trzech członków grupy: Ty, Daniel i Stefan jesteście bardzo podobni? Szczególnie na zdjęciu promującym „Mexico” (zdjęcie główne – przyp. red.). Wyglądacie jak trojaczki (śmiech).
Nie. Może to dlatego, że mamy tak samo ułożone włosy. To chyba kwestia klasycznych, skandynawskich rysów twarzy.
Zabawne, że to powiedziałeś, bo dopiero dziś się zorientowałem, że Islandia wcale nie jest częścią Skandynawii.
Geograficznie nie, ale jesteśmy częścią skandynawskiej społeczności. Jesteśmy politycznie połączeni z Norwegią, Szwecją, Danią i Finlandią. Nasz kraj jest jednak trochę inny, bo Islandię zasiedlali Wikingowie, którzy po drodze zatrzymywali się w Irlandii, by pojmać niewolników. Mamy więc mieszankę Norwegii i Irlandii.
To dlatego wokaliści GusGus nie mają skandynawskiego akcentu?
Nie wiem. Nasze języki są dość różne. Nasz tak bardzo nie ewoluował, podczas gdy dzisiejsze języki skandynawskie bardzo się zmieniły – szczególnie w wymowie.
Czy powiedziałbyś, że GusGus jest bardziej popularny w jednych krajach niż w innych?
Zdecydowanie mamy większą publiczność w Niemczech i Europie Wschodniej: w Rosji, na Ukranie, Białorusi, w Rumunii, Bułgarii itd.
A wybieracie się do Rosji i na Ukrainę w ramach tej trasy. Te kraje toczą w tej chwili wojnę.
Tak, do Rosji i na Ukrainę lecimy w październiku. Przynajmniej ludzie będą mogli przez jeden wieczór odetchnąć na naszym koncercie.
Skoro niektóre kraje odwiedzacie częściej niż inne, to czy zawiązujecie przyjaźnie, które podtrzymujecie także po zakończeniu trasy? Czy jest ktoś w Polsce, z kim np. mailujecie od czasu do czasu?
Nie za bardzo. Mam bardzo dobrego przyjaciela w Niemczech, ale on kiedyś mieszkał w Islandii. Nie jestem zbyt towarzyski i nie mam wielu przyjaciół – tylko kilku i to takich, których poznałem w college’u. Jestem pod tym względem konserwatywny.
Macie dziś spotkanie z fanami w Empiku. Lubisz takie rzeczy?
Jasne. Myślę, że większość naszych fanów to dobrzy ludzie i dobrze będzie ich spotkać.
A czy jakiś wasz fan zrobił kiedyś coś niespotykanego, dziwnego, śmiesznego?
Nie, nie za bardzo. To dobrzy, konserwatywni, młodzi, w średnim wieku ludzie (śmiech). To po prostu normalne, fajne osoby.
Czytałem, że planujecie zagrać akustycznie podczas tego spotkania.
Tak, Högni zagra na gitarze. Nie wiem, jak to wyjdzie. Ja będę stał z boku i słuchał. Będzie to więc solowy występ akustyczny. Högni jest także w zespole Hjaltalín, w którym był zresztą zanim jeszcze trafił do GusGus. Ma też solowy projekt o nazwie HE. To chyba standard w Islandii, że większość artystów jest w różnych grupach.
A ty?
Tylko GusGus.
Czyli musisz czekać na resztę zespołu aż wyrwą się ze swoich projektów i przyjdą do Ciebie?
Tak. Musiałem czekać bardzo długo, żeby popracowali przy mojej płycie. Czekałem prawie rok, bo nie mogli znaleźć chwili. Na przykład – album był prawie skończony, a Högniego nie było jeszcze na żadnym nagraniu. Musiałem go przycisnąć.
Dlaczego tak ci zależało na jego wokalu?
Uwielbiam jak śpiewa – jest świetny. No i to dobry kontrast dla Daniela, który jest wokalnym kręgosłupem GusGus. Högni to po prostu bardzo dobre uzupełnienie. Ważne też, by pamiętać przy pracy z wokalistami, że nie każdy utwór pasuje do każdego głosu. Słuchając demówek myślałem: „ok, to jest dla Daniela” albo „to jest zdecydowanie dla Högniego.
Czytałem, że wasze obecne koncerty mają „spektakularną oprawę świetlną”.
Tak, mamy świetnego gościa od świateł, a do tego wprowadziliśmy trochę wizualizacji, na którymi pracują znajomi z Nowego Jorku. Zawsze używaliśmy świateł, ale teraz chcemy dodatkowo rozwinąć występy na żywo, czyli to, co było bardzo ważne dla grupy w latach 90. Chcemy trochę do tego wrócić.
Żyjemy w czasach, gdy każdy chce – lub próbuje – być DJ-em. Dlaczego tylko jeden członek GusGus zajmuje się tym fachem? (President Bongo – przyp. red.)
Ja też czasem gram – zrobiłem to kilka razy w Reykjaviku, ale nie staram się sprzedawać siebie jako DJ-a. A jeśli chodzi o Presidenta Bongo, to on w tej chwili z nami nie współpracuje – wziął sobie wolne i wyjechał do Berlina, gdzie stara się wymyślić siebie na nowo. W trasie zastępuje go Maggi Lego znany także jako Hunk of a Man, czyli jeden z członków oryginalnego składu GusGus. On miał bardzo duży wpływ na pierwszą płytę grupy. Występowaliśmy razem w kapeli o nazwie T-World, która istniała jeszcze przed GusGus. To jeden z najlepszych DJ-ów, jakich znam, a przynajmniej był nim w latach 90.
W jednym z wywiadów zostałeś poproszony o polecenie jakiegoś artysty i wskazałeś na Jamesa Holdena. Ucieszyłem się, widząc to, bo także dla mnie to wyjątkowa postać.
Chyba w 2002 roku wydał jeden z moich ulubionych utworów, ale i ta ostatnia płyta „The Inheritors” jest bardzo dobra. Widziałem jego koncert na Sónar Reykjavik i bardzo mi się podobało jego eksperymentalne podejście. Byłem pod wrażeniem.
Dzięki wielkie za rozmowę. To była przyjemność.
Dziękuję.
Rozmawiał Łukasz Napora


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →