Jozif dla Muno.pl – WYWIAD!

Wywiad

Na dwa dni przed siódmą edycją imprezy Decadence w poznańskim klubie SQ, mamy dla Was wywiad z gwiazdą tego wydarzenia, londyńskim DJ-em i producentem - Jozifem!

Pomimo dość krótkiego stażu na scenie muzycznej, jednego faktu nie sposób ukryć – Jozif to wyjątkowo zdolny DJ i producent. Zadebiutował w 2008 roku wydawnictwiem dla wytwórni Dantona EepromaFondation, a nieco później ukazały się bardzo solidne płyty artysty na Wolf & Lamb, Fear of Flying, Vitalik, Infine. Jozif to także współwłaściciel wytwórni Fist or Finger, prowadzonej wraz z rezydentem i dyrektorem artystycznym londyńskiego klubu Fabric – Craigem Richardsem.

Na dwa dni przed występem Jozifa w poznańskim klubie SQ, postanowiliśmy zadać artyście kilka pytań na temat początków przygody z muzyką elektroniczną, wytwórni Fist or Finger oraz tworzonych editach. Miłej lektury!

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

WYWIAD: Jozif (Fist or Finger)

Zacznijmy od tego w jaki sposób zainteresowałeś się muzyką elektroniczą?

Muzyką elektroniczną zainteresowałem się mniej więcej w 1994 roku, głównie za sprawą mojego starszego brata, który w pewnym momencie zmienił swoje upodobania muzyczne z bardziej gitarowych rzeczy na techno. Wówczas słuchał muzyki pokroju The Prodigy, Primal Scream, The Dust Brothers (później znani jako The Chemical Brothers), tak więc słuchałem tego, czego on słuchał. Nieco później poszedł on o krok dalej i zaczął organizować nielegalne imprezy techno. A ja oczywiście zacząłem na nie chodzić.

Co przyszło pierwsze – DJ-owanie czy produkcja?

Zdecydowanie granie. Jak już wcześniej wspomniałem, chodziłem na imprezy brata, czasem pomagałem ustawiać światła i wieszać dekoracje, aż w końcu zakochałem się w DJ-owaniu. Z czasem pozwalali mi pogrywać zanim impreza się zaczęła i wszyscy jeszcze latali po sali i pracowali.

Pamiętasz swój pierwszy występ jako DJ?

To zależy od tego, co uznajesz za „pierwszy występ”. Jak wcześniej mówiłem, pierwsze moje kroki za DJ-ki stawiałem właśnie w klubie, bo tak zupełnie szczerze, to nigdy nie należałem do osób, które mają gramofony w pokoju, grają tam dla siebie i są z tego powodu szczęśliwi. Dlatego też zawsze wiedziałem, że moje granie będzie skierowane do innych, niezależnie czy są to moi rodzice czy też sąsiedzi. I z tego powodu pewnie też zawsze męczyłem mojego starszego brata i rodziców, żeby pozwolili mi zagrać na ich imprezach.

Słyszałem, że dostanie bookingu w Londynie nie należy do najłatwiejszych i że najlepszym sposobem na zdobycie bookingu, to organizowanie własnej imprezy. Czy w jakikolwiek sposób też to odczułeś?

Nigdy nie organizowałem swoich własnych imprez, tak więc nie jestem w stanie ci powiedzieć, czy tak jest faktycznie, ale znam sporo osób, które robią coś pod tym kątem i na pewno pomaga im to w dostawaniu większej ilości bookingów. Ale według mnie, to wystarczy być dobrym w tym, co się robi, oddanym sprawie i robić to przede wszystkim z dużą ilością pasji.

W jaki sposób poznałeś się Craigem Richardsem? Czy robiliście coś wspólnie przed założeniem Fist or Finger?

Wiesz co, to, że w ogóle poznałem Craiga zawdzięczam poniekąd Andrew Weatherallowi. Andrew grywał moje numery i był na tyle miły, żeby się ze mną stontaktować, tak więc pomyślałem sobie, że skoro moja muzyka podoba się Weatherallowi, to może sposoba się również Craigowi. I po spędzeniu odrobinę czasu w towarzystwie Andrew, postanowiłem wybrać się do Fabric w celu spotkania się z Craigiem. I tak też zrobiłem – chwilę pogadaliśmy i dałem mu trochę swoich numerów. I tak zupełnie szczerze, to nigdy nie myślałem, że się do mnie kiedykolwiek odezwie, ponieważ nie był do końca gościnny i sympatyczny na naszym pierwszym spotkaniu. Jednak po dwóch tygodniach zadzwonił do mnie w niedzielę rano, żeby mi powiedzieć, że zagrał trzy moje numery poprzedniej nocy i zaprosił mnie do klubu na rozmowę. Poszedłem, posiedzieliśmy sobie, wypiliśmy drinka, a resztę historii można już sobie dopowiedzieć.

A jakie są plany na przyszłość wytwórni? W końcu niczego nie wydaliście od czasu „Brick Jane”, a to było około rok temu?

Wytwórnia była w stanie zawieszenia ze względu na dużą ilość innych rzeczy, które mieliśmy na głowie. Ale prawda jest też taka, że naszym głównym założeniem dla wytwórni było, żebyśmy nie byli uwiązani typowymi grafikami wydawniczymi i prasowymi. Mamy sporo muzyki gotowej do wydania, jedyne więc co nam pozostaje, to wydanie tego wszystkiego. „Room 3” jest następny w kolejce i mogę powiedzieć, że Craig wyprodukował dwa niesamowite remiksy tego numeru. Premiera już wkrótce!

Jak ogólnie podchodzisz do sprawy editów? Z twojej dotychczasowej działalności można by wywnioskować, że nie masz problemu z produkowaniem ich, ale coś niechętnie je oficjalnie wydajesz i zawsze rozdajesz za darmo…

No, moim zdaniem jeśli płyta nie jest w stuprocentach twojego autorstwa, to nie do końca należy podpisać ją własnym nazwiskiem jako oryginalna produkcja, ale to tylko moje zdanie. Wiem, że sporo osób tak robi, i jeśli mam być zupełnie szczery, to muzyka elektroniczna tak na prawdę od samych jej początków bazowała na samplach. I trzeba też zawsze pamiętać, iż na samym początku house’u Frankie Knuckles eksperymentował z samplowaniem starych numerów soul i R&B. Tak więc z drugiej strony można zawsze użyć argumentu, że edytowanie i na nowo aranżowanie od zawsze było olbrzymią częścią kultury muzyki tanecznej.

Czym różnią się Twoje sety na imprezach Bedrock, od tych na cyklu We Love na Ibizie?

Na oba przygotowuję się w taki sam sposób. Szukam, kupuję i staram się mniej więcej złożyć w jakąś tam całość. Sporo różnic jest jednak jeśli chodzi o samą muzykę, którą gram. Na przykład na imprezach Bedrock gram zdecydowanie bardziej zróżnicowanie, aniżeli na We Love, gdzie zazwyczaj się poprostu gra na całego od samego początku do końca!

Najlepszy aspekt rezydentury na We Love?

Jest zdecydowane zbyt wiele pozytywnych, żeby wybrać tylko jeden – ludzie odpowiedzialni za imprezę, ludzie na parkiecie, inni rezydenci, świetna DJ-ka, sound system, słońce…Mógłbym wymieniać i wymieniać.

A najgorszy?

Lot do domu.

Masz jakieś plany na 2012, o których chciałbyś coś powiedzieć?

Ani słowa o planach!

Kupujesz wciąż płyty? Jeśli tak, to jaka była ostatnia płyta, którą sobie kupiłeś?

Tak, kupuję, choć muszę dodać, że raczej skupiam się na kupowaniu tych starszych, aniżeli nowszych. No i ostatnia płyta, którą sobie kupiłem była Charles Mingus „Mingus Ah Um”, i było to jakieś trzy godziny temu.

Wciąż nie chcesz opisać swojego stylu?

Nie ma na najmmniejszych szans!

Ulubiony kawałek pop wszech czasów?

Zbyt trudnym zadaniem byłoby wybranie tylko jednego, bo tak naprawdę każdego dnia mam jakiś nowy. Dziś akurat jest to „For Whom The Bell Toles” autorstwa The Bee Gees.


Latest tracks by jozif



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →