Muno.pl Podcast 97 – Zariush

Podcast

Na co dzień redaktor Muno.pl, dziś w roli didżeja. Zapraszamy do wysłuchania naszego podcastu z numerem 97, który przygotował Zariush.

Zariush, na co dzień redaktor Muno.pl, po godzinach didżej i promotor aktywnie działający na poznańskiej scenie muzyki elektronicznej. Jest współtwórcą projektów RAUT, Projekt Labirynt oraz TTK Collective, dzięki którym w Polsce zagrali m.in. SHXCXCHCXSH, Headless Horsemann, Samuel Kerridge, Eomac, Pangaea i Inner8.

Słynie z zamiłowania do kwaśnych brzmień i „brudnego, rolandowego techno”, choć w setach przemyca też klimatyczne, ambientowe nagrania i te, które trudno inaczej zdefiniować niż po prostu „elektronika”. W tym roku miał okazję zaprezentować swoją selekcję na słynnym Dimensions Festival w Chorwacji.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

MUNO.PL PODCAST 97 – ZARIUSH



Pobierz: Muno.pl Podcast 97 – Zariush (+ tracklista)

WYWIAD

 

Kim jesteś?
Jestem internautą, „gościem od techno” w redakcji Muno.pl, a także didżejem i promotorem w eventowych projektach RAUT, Projekt Labirynt czy aktualnie trochę martwym TTK Collective.

Pierwsza muzyczna inspiracja, którą pamiętasz to…
Chciałbym tu napisać jakąś rzewną historię, o tym jak to ojciec puszczał mi do kołyski Jean Michel Jarre’a, Depeche Mode czy Kraftwerk, ale niestety tak nie było. Pierwsze prawdziwe i świadome muzyczne inspiracje pojawiły się u mnie wraz z nadejściem niemieckiej Vivy i relacji z Mayday czy Love Parade. Strasznie pochłonęła mnie wtedy ta hmm… skoczna „electro” rustykalność występów np. Denki Groove. Nie jarałem się samymi kawałkami, tylko feelingiem w tym co robili. Takie brzmienia są moją furtką do wspomnień z dzieciństwa do dziś.
Gdyby nie muzyka to?
Trudno stwierdzić, bo w tej chwili jestem tym tak przesiąknięty, że gdy mam „wolny weekend” od muzyki, to zwyczajnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jednak moją drugą pasją są piwa rzemieślnicze. Egzystencja w kulturze klubowej to dla mnie jakiś dziki pęd, a to jest czymś zupełnie przeciwnym. Cały ceremoniał jest bardzo spokojny i przyjemny. Wizyta w sklepie specjalistycznym, wybór stylu, nieśpieszna lektura etykiety, decyzja, krótka rozmowa ze sprzedawcą („Cześć! O… dziś tylko jedno?”), a potem wybór w domu szkła degustacyjnego z całej kolekcji, podłożenie monetki pod otwieracz aby nie zniszczyć kapsla, powolne przelanie, zamknięte oczy, niuch, łyk… czysta celebracja chwili, przyjemność „tu i teraz”. Mam nadzieję, że niedługo znajdę też czas, aby warzyć swoje piwa w domu 🙂
fot. Izabella Chrobok
W muzyce ważne dla mnie jest…
Ekstremum i brak kompromisów. Hipnoza ocierająca się o nudę, melancholia ocierająca się o płacz, energia ocierająca się o agresję. Nic pomiędzy, żadnych półśrodków.
W życiu ważne dla mnie jest…
Jeszcze nie odpowiedziałem sobie na to pytanie.
W muzyce elektronicznej, kulturze klubowej nie lubię…
18/19/20-latków, którzy mają problemy i nie szukają pomocy u bliskich czy psychoterapeuty, tylko na dnie plastikowego woreczka. Czekanie na sobotę, pełny odpał, chwilowe zapomnienie i zatracenie zamiast pracy nad sobą. To jest przerażające.
Najlepszy set zagrałem…
Wymienię dwa, bo to zupełnie inna sprawa grać „na wyjeździe” i w klubie, w którym czujesz się jak we własnym domu.
Wyjazdowy, to występ w minione wakacje na chorwackim Dimensions Festival. Ja sam z seta mało pamiętam, ale zebrałem dużo ciepłych słów, że młodym się chce i ich sety są ciekawe, a „Benki Klocki” na innych scenach robią wszystko od niechcenia i takie tam. To było niesamowite uczucie być częścią tak dużej festiwalowej machiny. Ciężko będzie mi też przebić w przyszłości samą scenę, na której grałem. Ballroom to malutka przestrzeń w samym sercu fortu na może 50 osów, z niesamowitym, miażdżącym soundsystemem, bez dachu, ale za to z podświetlonymi konarami drzew. Magia.
Drugi to Sylwester 2015/2016 w Projekt LAB. Grałem 4h closing, czyli dostałem tyle samo czasu, co kilku artystów, którzy byli w timetable przede mną. Bez żadnego spięcia, odpalałem wszystkie „szlagiery”, które uzbierałem w swojej torbie przez cały 2015 rok, co jakieś 15-20 minut w tłumie pojawiała się uśmiechnięta osoba, która mnie pozdrawiała – do rana do Labu dobijali znajomi z różnych imprez z całego Poznania. Parkiet wyjątkowo nastawionych na rejw (w końcu sylwester!) vs. ja do 8 rano. Czułem się trochę jakbym miał jakiś swój benefis czy coś. Magia.
Utwór, który towarzyszyłby mi w samotnej podróży na koniec świata to…
Jak samotna, to chyba smutna, więc Recondite – „Petrichor” (Tin Man Remix), a jeśli coś bardziej destrukcyjnego… to może: PRURIENT – „Dragonflies To Sew You Up”.
Z reguły jestem skromny, ale najbardziej cieszę się, że udało mi się…
Ściągnąć do Labu m.in. SHXCXCHCXSH. Nie tylko dlatego, że moje promotorskie ego łechtał fakt, że „szykyszyky” grali na naszej imprezie krótko po występach na jednych z najważniejszych polskich festiwali (Up To Date i Unsound), ale też dlatego, że stało się tej nocy coś naprawdę niesamowitego… Pozwolę sobie jednak na małą przyjemność i zacytuję sam swój post z Facebooka, opisujący tę sytuację:
W sumie to nasze imprezy rzadko kojarzą się ze „wzruszającymi historiami”, ale wczoraj w Labie pojawił się 16-letni chłopak na wózku inwalidzkim, wielki fan SHXCXCHCXSH. Jego matka przywiozła go z Tych (400 km autem) żeby mógł wreszcie zobaczyć ich występ na żywo.
Nie zobaczył ich na Unsound, bo byli częścią „niespodzianki”, więc przyjechali do Poznania… Ta impreza od strony organizatorskiej była prawdziwą mordęgą, finansowo też nie wyszło super. Potem jednak pojawiła się myśl, że może to wszystko było po to, żeby ten chłopak mógł ich w końcu posłuchać i przybić piątkę na backstage? 🙂
fot. Kasia Lisiecka
W najbliższym czasie zamierzam…
Dać sobie więcej luzu, angażować się tylko w te projekty muzyczne, które mnie w 100% podniecają. No i kupić wreszcie te cholerne garnki do warzenia piwa.

Czy możesz powiedzieć nam coś o nagranym przez Ciebie miksie?
Dużo się tu dzieje, od ambientu do industrialnych, ciężkich brzmień. W miksie znajdziecie wszystko, kawałek polskiej Siekiery z lat 80-tych, numer z Quake III Arena czy ostatnią epkę OAKE ze Stroboscopic Artefacts. To taki trochę soundtrack do jesiennych spacerów w deszczu i szurania butami po liściach.
Nagranie tego wszystkiego zajęło mi nieprzyzwoicie dużą ilość czasu, mam nadzieję, że równie długo ten podcast będzie gościł w Waszych plejerach.

Zdjęcie głównie: Miz


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →