Wkurzam się, kiedy ludzie skupiają się tylko na 'Domino’ – Oxia dla Muno.pl WYWIAD

Wywiad

W ten weekend Oxia odwiedzi Warszawę i wystąpi w warszawskim klubie Smolna. Z tej okazji zadaliśmy artyście kilka pytań.

Olivier Raymond, znany jako Oxia, zajmuje się muzyką od początku lat dziewięćdziesiątych, ale rozgłos przyniósł mu dopiero singiel „Domino”, wydany w 2006 roku nakładem Kompakt Records. „Domino” to oczywiście nie jedyny wielki hit w dyskografii Oxii – „Whole Life” czy nagrany wraz z Miss Kittin „Housewife” długo rozgrzewały parkiety na całym świecie.


Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

OXIA – WYWIAD




Zapewne część osób nie wie, że Oxia na początku swojego istnienia była projektem dwuosobowym, który tworzyłeś z Stephanem Deschezeaux. Co zadecydowało o rozstaniu się i jak fakt ten wpłynął na to, czym dzisiaj jest Oxia?

Tak, rzeczywiście Stephane i ja stworzyliśmy Oxię. Znaliśmy się już jako nastolatkowie. Zaczęliśmy miksować mniej więcej w tym samym czasie i co ważniejsze, prowadziliśmy funkową audycję w lokalnym radiu. Wtedy zaczęliśmy współpracować. Po jakimś czasie kupiliśmy pierwsze maszyny i zaczęliśmy tworzyć muzykę we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Odpaliliśmy projekt Oxia, który opierał się na występach live. Wydaliśmy nasze pierwsze kawałki na Ozone Records w 1995. Pozostaliśmy w tym samym worku aż do 2000 roku, kiedy to Stephane zaczął bardziej wkręcać się w deepowe rzeczy, house i jazz, a w projekcie Oxia chodziło o techno. Po jakimś czasie zdecydował się odejść i skoncentrować na innych projektach, godząc się na to, żeby kontynuował nasz wspólny projekt w pojedynkę. Byłem już wtedy też didżejem, więc nie był to dla mnie problem skończyć z występami „live”.

Dla większości słuchaczy muzyki elektronicznej słowo Oxia budzi naturalne skojarzenie z „Domino”. Ten numer zyskał ogromną popularność na całym świecie, mogąc się pochwalić m.in. milionami odtworzeń na YouTube. Czy odczułeś kiedyś, że wielka popularność tego kawałka może stać się dla Ciebie ciężarem, utrudnić pokazanie publice nowych pomysłów? Myślisz, że producent może być czasem oceniany przez pryzmat jednego numeru, w miejsce całokształtu twórczości. Jak się przed tym bronisz?

To prawda, bardzo wiele osób myśli o „Domino” kiedy słyszą lub widzą moje imię. We Francji mówimy – “la rançon du succès” – nieunikniona cena sukcesu. Ten utwór stał się od razu tak bardzo popularny. Nawet jeśli potem wydałem inne utwory, które odniosły sukces, nie można ich porównać do „Domino”, które stało się ponadczasowym klasykiem, granym do dziś przez wielu didżejów. Oczywiście to sprawia, że jestem szczęśliwy, ale też wkurzam się, kiedy ludzie skupiają się tylko na „Domino” i pomijają całą resztę dyskografii, wiedząc, że to niekoniecznie kawałek, z którego jestem najbardziej dumny. Mam tu na myśli inne głośne numery, „Whole Life”, „Housewife” z Miss Kittin, „Harmonie” czy najnowsze kawałki wydane w tym roku na labelu, który prowadzę z Nicolasem Masseyeffem Diversions Music albo na 8bit. Mogę się Wam zwierzyć, że pracuje nad projektem związanym z „Domino”… ale nie mogę zdradzić nic więcej!

„Domino” to numer, budzący często kontrowersje. Z jednej strony tak jak powiedziałeś, był i nadal jest grany przez wielu na całym świecie, z drugiej przez niektórych uważany za numer, którego – z uwagi na gigantyczną popularność – grać nie wypada. Czy uważasz, że paradoskalnie popularność niektórych numerów może im zaszkodzić?

Wiesz, każdy ma prawo do swojej opinii. Jeśli niektórzy uważają, że „Domino” jest zbyt popularne żeby je zagrać, to dla mnie jest to ok. Rozumiem i nie mam z tym problemu. Ale kiedy widzę reakcje ludzi, ekscytacje kiedy ja lub ktoś inny gra ten numer, to już nic się dla mnie nie liczy. Kim jestem, żeby się temu przeciwstawić? Wiem na pewno, że ten numer był grany na Ibizie tego lata przez wielu uznanych didżejów, wszyscy wysyłają mi filmiki. I uwierz mi, vibe jest szalony za każdym razem, tak wiele entuzjazmu. Ale tak, rozumiem, że niektórzy mogą być zmęczeni słysząc ten utwór. Nawet ja czasem jestem 🙂 Ale czy popularność jednego kawałka może ujmować artyście? W pewnym sensie może, nie jestem tego pewien. Ale jeśli większość cieszy się na dźwięki tego utworu, to to jest dla mnie najważniejsze, mimo negatywnej mniejszości. Myślę, że głównym celem tworzenia muzyki jest to, aby uszczęśliwić jak najwięcej ludzi.


Wspomniałeś wcześniej o tym, że, wraz ze swoim przyjacielem Nicholasem Maseyeffem założyłeś label Diversions Music. Niejednokrotnie słyszymy, że obecnie powstaje tyle nowych oficyn, że niemożliwe jest zapoznanie się z większością materiału, który jest wydawany. Sam uczestniczyłeś już przy założeniu Ozone Records i Goodlife. Skąd wzięła się decyzja o jego założeniu i czym była podyktowana? Czym chcecie się wyróżnić na rynku?

Tak, wystartowaliśmy z Diversions Music w tym roku. Muszę przyznać, że po zamknięciu GoodLife w 2008 roku, czułem potrzebę stworzenia kolejnego labelu. I rzeczywiście, labeli było już tyle, że trudno było usłyszeć wszystko i wiedzieć o wszystkim… No ale Nicolas przekonał mnie kilka miesięcy temu. Jednym z powodów było to, że wysłaliśmy kawałki do różnych labeli (te same, które później ukazały się jako pierwsze na Diversions). Niektóre chciały je wydać, ale czas oczekiwania był zbyt długi… Więc zdecydowaliśmy się otworzyć własną wytwórnię. Mieliśmy tak różne brzmieniowo utwory, że trudno by było i tak je wydać na jednej EP-ce. Teraz, kiedy „Diversions” działało, mogliśmy sobie powiedzieć „to nasz label, możemy robić co nam się podoba i wydawać rzeczy tak jak to czujemy”! I to czyni nasz label troszeczkę innym od reszty. Zdecydowanie nie chcemy trzymać się jednego gatunku, jesteśmy bardzo otwarci i oboje mamy zróżnicowane gusta muzyczne. Od house do techno, dobry groove, melodia i tak dalej.

Jak dotąd nakładem Diversions Music ukazały się dwa wydawnictwa. „Secret Point” EP Twojego autorstwa i „Connivence” EP we współpracy z Nicholasem. Jakiej muzyki możemy się spodziewać w nadchodzących miesiącach i czyjego autorstwa?

Tak, na razie dwa wydawnictwa, trzecie w drodze. Tym razem to będzie muzyka tylko od Nicolasa. Stopniowo będziemy też wydawać innych artystów, nie martw się 🙂 EP-ka Nicolasa będzie utrzymana w tym samym duchu co poprzednie wydawnictwa, czyli trzy różne brzmieniowo kawałki. Ale to nie oznacza, że w przyszłości zawsze tak będzie. Stąd nazwa wytwórni. Nie wiemy gdzie następna EP-ka nas poniesie. Np. mogę Ci powiedzieć, że czwarte wydawnictwo będzie od włoskiego producenta Arsaves, oprócz jego muzyki będzie jeden czy dwa remiksy, ale tego jeszcze nie wiemy na 100%.

Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe labele, projekty, sławę zyskuje coraz więcej producentów i DJ-ów. Jaka jest Twoja recepta na dotarcie do nowych fanów i zaskarbienie ich uwagi w całym tym natłoku?

To prawda, wszędzie to się staje coraz bardziej popularne. Naturalnie coraz więcej i więcej ludzi się w to angażuje, co z kolei czyni rzecz coraz trudniejszą dla początkujących. Konkurencja jest okrutna. Pierwsza rada jaka mogę dać, to bądź zawsze wierny sobie. Nawet jeśli czasem musisz zrobić jakieś ustępstwa, nie mieszaj do tego muzyki. Nigdy nie zdradzaj swoich ideałów, zawsze rób to w co wierzysz. Zawsze znajdą się tacy, którym nie będzie się podobać to co robisz, i zawsze będą Cię krytykować. Zaakceptuj to i żyj dalej. Ja nie mam jakiejś magicznej receptury, praktykuję teorie, które głoszę i robię to co kocham, oddając się temu na 100%. Innym ważnym punktem jest to, aby zawsze cieszyć się z tego co się robi, ludzie to czują. Ostanią rzeczą, ale nie mniej ważną, jest to, aby otoczyć się profesjonalistami. Mój agent, menedżer czy ich zespoły wnoszą wiele do mojej kariery.

3 grudnia odwiedzisz Warszawę i zaprezentujesz swój set w niedawno otwartym klubie Smolna. W przeszłości kilka razy odwiedzałeś nasz kraj, stawałeś przed publiką w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu. Jak zapatrujesz się na polską scenę muzyki elektronicznej? Czy dla muzyków Twojego formatu Polska i inne kraje Europy środkowo-wschodniej to istotny kierunek? Jak wypada na tle innych państw, w których masz okazję grać?

Jestem podekscytowany powrotem do Warszawy. Słyszałem już wiele dobrych rzeczy o Smolnej, głównie od mojego kumpla Simona Mattsona, który również tam wtedy zagra. Jeszcze raz, jestem podekscytowany! Polska to zawsze wspaniałe przeżycie. Ludzie mają niesamowitą energię, wiesz, że są otwarci na nową muzykę. Polska, Rumunia, Węgry czy Gruzja są dla nas bardzo ważne. Te sceny bardzo szybko rosną i to świetnie zagrać tutaj.


Mówi się, że wraz z dynamicznym rozrostem polskiej sceny muzyki elektronicznej w ostatnich latach, rośnie także świadomość słuchaczy. Mocno zmieniają się oczekiwania odbiorców i preferencje muzyczne. Nowo powstające miejsca również coraz mniej przypominają to, z czym mieliśmy do czynienia kilka lat temu. Powiedz, czego spodziewasz się po miejscu, w którym zagrasz i warszawskiej publice wracając po raz kolejny do stolicy Polski?

Moim zdaniem, ta ewolocuja odbywa się wszedzie. Kiedy gdzieś jadę, zawsze mam nadzieję, że ludziom spodoba się mój występ i będziemy mogli się dobrze razem bawić. Jestem ciekawy nowego klubu i nowej energii. To będzie niespodzianka 🙂

Odwracając pytanie, czego my możemy się spodziewać po powrocie Oxii do Polski i secie, który zamierzasz zaprezentować na Smolnej?

Szczerze mówiąc, nigdy nie wiem z wyprzedzeniem co zagram i jak to wszystko pójdzie. Zostawiam sporo miejsca na improwizację, w końcu mój występ zależy od ogólnego vibe, reakcji tłumu czy mojego humoru. Zawsze dostosowuje swój set do ludzi, którzy przede mną stoją, choć oczywiście zawsze gram tylko to co kocham. Może zacznę od pełnego groove’u house, później tech-house i potem techno? A może zagram trochę bardziej melodyjnie? Zagram niewydane utwory, jak i klasyki. Kto wie?

Dziękuję! (przyp.red. Oxia napisał to po Polsku)

Rozmawiał: Paweł Ławniczak i Pawiel Wladkowski



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →