’Festiwal od ludzi dla ludzi’ – Up To Date Festival 2018 – RELACJA

Relacja

Przed Wami relacja z tegorocznej edycji Up To Date, która stara się uchwycić to co działo się na najciekawszych występach głównie na scenie Pozdro Techno.

DZIEŃ 1

Jest taki weekend w roku gdzie ze uśmiechem na twarzy wsiadasz w pociąg na 6 lub 8 godzin z Poznania do Białegostoku. Nadszedł Up To Date, którego oldschoolowe, ręcznie wykonane grafiki z uśmieszkami atakowały technointernautów na kilka miesięcy wstecz. Przyszedł czas pojechać w końcu na festiwal pełny HOUSE – TECHNO – AMBIENT – ELECTRO.

Dla mnie Up To Date zaczyna się już w czwartek, gdy uczestniczę w ostatniej naradzie bojowej przed festiwalem. Dołączam do grupy wolontariuszy i będę miał okazję dołożyć cegiełkę w to przedsięwzięcie opiekując się artystą Phase Fatale. I to własnie wśród wolontariuszy po raz pierwszy czujesz ten niesamowity pozytywny vibe tej imprezy. Trwają ostatnie prace, ostatnie wątpliwości są rozwiewane, Dtekk i Cezary zasypują zebranych „sucharami” zanim przejdą do sedna i odnosi się wrażenie, że wszyscy mimo nadgodzin są zadowoleni z tego co robią. Dtekk później w podziękowaniach dla wolontariuszy napisze „Jesteście taka banda, że z Wami można wszystko”. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i można czekać na festiwal.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Piątek rozpoczynam od przyjazdu artystów na ich soundchecki. Phase Fatale, Silent Servant i Teste trzymali się razem już do końca imprezy. Krzątanina przy kablach, stołach i sprzęcie i po chwili pierwszy raz mam okazję usłyszeć Pozdro Techno Soundsystem. To prawdziwa bestia, która gdy testowo odpalisz ją nieco ponad to co potrzeba, potrafi urwać głowę. Naprawdę soundsystem robi ogromne wrażenie, a dopasowana wizualnie scena Pozdro Techno do białych głośników zdecydowanie odświeżyła to miejsce.

Warto wspomnieć, że weteran aptudeja, Silent Servant, który miał już za sobą występy na festiwalu pierwszy raz grał na stadionie. To co zobaczył na miejscu opisał mniej więcej tak: „To jest k**** szalone, ten festiwal z roku na rok jest coraz większy”.

fot. Olga Skwarek
Gdzieś w międzyczasie dobiegały wieści z Salonu Ambientu, w którym przez obowiązki nie mogłem uczestniczyć. Działy się tam podobno rzeczy magiczne, za sprawą występów Nanook Of The North czy bvduba. No cóż służba nie drużba.
Wróćmy myślami na stadion. Festiwal ma coraz większy rozmach ale czy frekwencje? Pierwszego dnia wydawało się, że jest co najmniej tyle osób co rok temu jeśli nie więcej, lekkie „przemeblowanie” scen i stoisk przed wejściem na parking dało więcej swobody w poruszaniu . Znów poczułem to co czuje tylko w Białymstoku na tym festiwalu, wibracje pozytywnej mieszanki młodych ludzi, wystylizowanych na „luz jak w hip hopie”, „na wixapol” i „all black” oraz nielicznych przedstawicieli „50+”, którzy mogli wejść na imprezę za darmo.

fot. Olga Skwarek

Jak zwykle największe kolejki do stoisk z pocztówkami dla dziadków i merchu Pozdro Techno, tu i tam lokalni celebryci i artyści udzielali wywiadów. Festiwalowy rozgardiasz, w który dopiero się wtapiałem.

fot. Olga Skwarek
Phase Fatale odstawiony do hotelu, chwilowo mogłem wziąć sobie do serca słowa piosenki „Dawaj na parkiet” od Mordor Muzik, którzy własnie grali na Czwartej Scenie Czwórki kiedy ja byłem w drodze na scene Pozdro Techno.

fot. Olga Skwarek
Ja wiem, że electro wraca i mocno temu powrotowi kibicuje,  ale postawmy sprawę jasno. Moim zdaniem trzeba mieć niezłe jaja i odwagę żeby przez pół festiwalu pierwszego dnia na głównej scenie ustawić występ za występem z tego nurtu. Sc-fi-muzyczne porno zapewniali kolejno Ozlak, Illektrolab, The Exaltics czy E.R.P.. Electro, połamane beaty we wszystkich formach, trudno było się od tego oderwać.

fot. Krzysztof Karpiński
W techno część programu idealnie przeniósł po nich Silent Servant, który nie żałował ebm’owych, syntezatorowych, gryzących bassów. Przyszedł potem czas na kulminacje wieczoru, czy lekko opoźniony występ Lorna, który przez to pokrywał się z Phase Fatale.
Z jednej strony żal, że nie można było być na obu występach, z drugiej lawirowanie między jednym, a drugim było niezwykłym doświadczeniem. Obaj artyści zaprezentowali poważną, mroczną i nieco odklejoną od reszty lineupu elektronikę. Lorn „po przejściach”, o których zwierzył się fanom przed wyjazdem do Białegostoku zarazem publikując nową płytę był spowity w takich ilościach dymu, że nie było można go w żaden sposób dostrzec.

fot. Olga Skwarek
Jego połamany, eksperymentalny i bassowy styl kontrastował z galopującym, brudnym i pełnnym krzyków występem Phase Fatale. Oba live acty były bardzo spójne i bardzo skrajne, idealnie się kontrastując ale trafiając w serce melancholijnego elektronicznego melomana. Dla mnie to były najlepsze występy tej nocy.
fot. Olga Skwarek
Ale noc jeszcze była młoda i pełna niespodzianek. Nikt nie spodziewał się powrotu Silent Servanta na scenę. Silent po prostu wskoczył za decki i zaczął miksować podczas ostatnich kilku minut live actu Teste… poczuł chyba klimat stadionu i musiał zagrać dogrywkę.

fot. Olga Skwarek
Opuszczałem to miejsce z poczuciem, że festiwal się rozwija i zmienia na lepsze, czego nie można chyba powiedzieć o każdej imprezie po wakacyjnym sezonie, gdzie mogliśmy obserwować ich wysyp. Nie byłem na ambientach, nie wypiłem kompociku gratis do obiadu w mlecznym barze, nie zdążyłem wysłać pocztówki do babci czy nie dałem rady być na dramenbejsach za co dostanie mi się w komentarzach. Ale nie żałuje niczego, nie zmarnowałem ani minuty w Białymstoku i wiem, że na pewno wrócę i nadrobię wszystko za rok. Bo Up To Date to pewniak. Tymczasem, obowiązki w Projekt LAB wzywały i musiałem zakończyć Up To Date po pierwszej połowie.
Oddaje głos do studia, dzień drugi zrelacjonuje Dorota Smyk.

Tekst: Mariusz „Zariush” Zych

DZIEŃ 2

Po pierwszej nocy festiwalu, która była dla mnie apogeum muzycznych uniesień – ciężko mi było choć na chwilę opuścić scenę Pozdro Techno – z trudem wracałam do rzeczywistości. Na Salon Ambientu dotarłam chwilę przed 20, czyli tuż przed występem live Abula Mogarda. Podczas tego koncertu przepięknie zdobiona sala w Pałacu Branickich nabrała jeszcze pełniejszej magii.

,,Nie jestem maszyną. Jestem człowiekiem…” wybrzmiał głos, który rozpoczął występ mistrza ambientu i wprowadził słuchaczy w stan uniesienia… Muzyka Abula wspierana była wizualną projekcją Marji De Sanctis, z której właściwie niewiele pamiętam, bo dźwięki zmusiły mnie do zamknięcia oczu i chwilowego odpłynięcia myślami daleko poza Białystok… Po wszystkim czułam się jak po masażu zmysłów, a moja głowa otwarta była na kolejne muzyczne doznania. Trudno byłoby sobie wyobrazić pełniejsze preludium nocy…

fot. Krzysztof Karpiński

Następnie udałam się Pozdro Techno busem na Stadion, gdzie swój występ rozpoczynał Abu Zeinah. Nie był to mój pierwszy raz na występie Kamila, dlatego byłam przygotowana na dobrze skomponowany live act. Nie zawiodłam się. Robiąc sobie chwilową przerwę na złapanie oddechu, wsłuchałam się nieco w koncert zespołu Kamp! na scenie Czwórki, który właściwie niewiele się różnił od tego, który słyszałam jakieś 6-7 lat temu… Niemniej jednak jego melodyjna skoczność porywała do tańca tłumy fanów.

fot. Krzysztof Karpiński

Chwilę później rozpoczął się dwugodzinny set Cio D’or. Występ artystki był dla mnie jednym z highlightów tego festiwalu. Cio na jakiś czas przerwała działalność muzyczną, a Up To Date był jednym z pierwszych gigów po jej odpoczynku. Artystka zaoferowała publiczności to, czego wszyscy – mam wrażenie – od niej oczekiwali. Zagrała bardzo głębokiego, hipnotycznego seta. W między czasie na scenie Czwórki swój live act wygrywał Kuba Sojka – żywa legenda polskiej muzyki elektronicznej. Tym razem występ Kuby był dla mnie sporym zaskoczeniem. Producent zagrał nieco mocniejsze i bardziej modern techno, niż to, z którego go znamy. Moim zdaniem była to odmiana bardzo na plus!

fot. Krzysztof Karpiński

Tuż po Cio D’or na scenie Pozdro Techno wyłonił się Pris. Również jego występ był przeze mnie mocno wyczekiwany. Artysta mogący pochwalić się releasami na takich labelach jak Semantica czy Avian, tym razem zagrał mocnego, bardzo tanecznego seta, przełamując muzykę, jaką zasiała na sali Cio D’or. Szczerze mówiąc, mimo wcześniejszych rozmów z artystą, nie spodziewałam się po nim takiego grania, ponieważ jego sety dostępne w sieci oscylują wokół nieco bardziej głębokich, spokojnych i melodyjnych klimatów. Niemniej jednak jego występ był jednym z najlepszych tamtej nocy. Następny na scenie pojawił się Wata Igarashi w wersji live. Wydaje mi się, że wszyscy fani jego produkcji byli usatysfakcjonowani tym występem. Podobnie było ze mną.

fot. Krzysztof Karpiński

Znaczna zmiana klimatu nastąpiła wraz z wyłonieniem się zza sceny Rrose. Zrobiło się nagle ciemno i intymnie. Jedynym światłem padającym na didżejkę była czerwona lampa oświetlająca postać. Cytując Michała Wolskiego, był to występ ,,artysty kompletnego”. Live wyróżniał się niesamowitą głębią, był przejmujący i… piękny. Wprowadził całą publikę w nieziemski trans.

fot. Krzysztof Karpiński

Ostatnim występem był set Pozdro Techno Sound System, który był niewidzialnym show. Do końca nie wiadomo był,o kto stanął za sterami, ponieważ całą scenę pokrył gruby szary dym, zasłaniający sylwetki artystów. Na sali rozbłysło jasne światło stroboskopów, a muzyka nabrała niesamowitego galopującego tempa. Był to chyba najbardziej energiczny set całego festiwalu i wydaje się, że ludzie czekali na ten występ całą noc, bo do utraty tchu, do ostatnich dźwięków oddawali się muzyce w szaleństwie.

fot. Krzysztof Karpiński

Up To Date to festiwal od ludzi dla ludzi. Z serca. Dla mnie jest to zawsze długo wyczekiwany i pełen inspiracji weekend. Masa bliskich, znajomych twarzy, które tworzą rodzinny, domowy klimat. Mnóstwo znanej i nowej muzyki, fantastycznie skrojony line-up, który kształci gusta młodych pasjonatów. Wzorowa organizacja i promocja, która jest szczerym gestem uśmiechu w stronę publiczności. Z ciekawością czekam na to, co przyniesie X edycja.

Tekst: Dorota Smyk
Zdjęcie główne: Parkometr



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →