My Name Is Beuys From Telekraft

Recenzje

Info

Data wydania:
2008/06/06
Ocena:
Wytwórnia:
Artysta:

Od blisko piętnastu lat Rother jest jednym z najbardziej charakterystycznych i wpływowych artystów sceny niemieckiej. Jego zasługi można by wymieniać niemal w nieskończoność – poprzestanę więc na jednej, moim zdaniem najistotniejszej.

Anthony Rother po dziś dzień pozostaje najważniejszym i bezpośrednim kontynuatorem twórczości grupy Kraftwerk.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Howgh! Spadkobiercą Hüttera, Schneidera, Flüra i Bartosa, ale nie bezmyślnym naśladowcą. Jeżeli macie co do tego jakiekolwiek wątpliwości – rozwieje je jego najnowszy album.

Telekraft to zupełnie świeży projekt Anthonego Rothera. Pod skrzydłami ustosunkowanego DataPunk, który będzie wkrótce świętować swoje pięciolecie, powstał kolejny sublabel, w ramach debiutu serwujący nam album mistrza klasycznego electro. Tym razem nie spodziewajcie się taryfy ulgowej – Rother pod swoim własnym nazwiskiem nie zwykł zabawiać słuchaczy tak jak robi to jako Little Computer People czy w innych pobocznych projektach.

„My Name Is Beuys From Telekraft”
to dwie płyty CD wypełnione najnowszymi pomysłami szalonego Anthonego, które każdy szanujący się miłośnik dobrej elektroniki mieć i znać powinien.

Jeżeli kiedykolwiek zwariowaliście na punkcie „Sex With The Machines” czy „Simulationszeitalter” to właściwie nie muszę wam polecać tego albumu – jest dokładnie taki jaki powinien być. Zimny, wyprany z emocji, surowy. Znajdziecie tu sporo charakterystycznych vocoderowych wokali i oldskulowych basów. Jeżeli wkurwiają was rozmaite pseudo „electro” gnioty, to „My Name Is Beuys From Telekraft” będzie doskonałą odtrutką na wszechobecną chałę.

Rother osobiście deklaruje, że jego najnowsze wydawnictwo sygnowane marką Telekraft to odpowiedź na technologiczne i mentalne zmiany, których jesteśmy świadkami. Cel jaki próbował osiągnąć, to uzyskanie jak najpotężniejszych i najbardziej soczystych brzmień w świecie opanowanym przez manię kompresji.

MP3, szybkie transfery, dzwonki telefonów, przedkładanie wygody nad jakość; zdaniem Anthonego można mieć jedno i drugie.

Album „My Name Is Beuys From Telekraft” powstał prawie całkowicie w technologii cyfrowej, ale konia z rzędem temu, kto domyśli się tego słuchając go na dobrym soundsystemie. Nie wiem jak, ale to chyba nie jest istotne, Anthony Rother potrafi wycisnąć z cyfry sto dziesięć procent brzmienia, niemniej efekt jest imponujący.

Pierwszy, niespełna godzinny krążek zawiera osiem nagrań z opublikowanym wcześniej singlowym „My Name Is Telekraft” na początek, natomiast druga płyta to prawdziwy rarytas wypełniony dziesięcio częściową suitą Geomatrix.

CD 1 docenią zarówno fani Rothera, jak i puryści wychowani na Tangerine Dream, Lakomym i Schulze. Laicy i łowcy tanich quasi-electro hitów raczej nie usłyszą tu niczego satysfakcjonującego – Anthony nie jest artystą skłonnym do kompromisów, i tak już pewnie zostanie.

CD 2 to wielowarstwowy pejzaż malowany dźwiękiem – warto poświęcić mu te pięćdziesiąt kilka minut bez przerw, by ocenić całość. Czasem agresywny i wyrazisty, czasem zwiewny i ledwo wyczuwalny; szczerze przyznam, że odkąd ukazują się produkcje Rothera, to coś tak misternego jak Geomatrix słyszę po raz pierwszy (od czasów „Warm EP”).

„My Name Is Beuys From Telekraft” jest albumem na wskroś przesiąkniętym charakterystycznym brzmieniem muzyki Anthonego Rothera. Nowocześniejszym niż jego poprzednie dokonania? Może i owszem, w warstwie sprzętowo-studyjnej, ale efekt końcowy jest taki jak zawsze; i właśnie o to chodzi. Po raz kolejny jestem pełen podziwu dla Anthonego i z czystym sumieniem stwierdzam, że jego najnowszy album jest doskonały. Polecam!

Tracklista:

CD 1
1. My Name Is Telekraft
2. Welcome To My Laboratory
3. Digital Vision
4. Girl Construction
5. City Of Legends
6. 64 Bit Audio
7. Liquid System
8. Frequency From Reality

CD 2
Geomatrix (Part 1-10)



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →